Wetlina to miejscowość w Bieszczadach i główna baza wypadowa na bieszczadzkie szlaki. Poza wędrówkami po górach i podziwianiu przepięknych widoków są miejsca w Wetlinie, których nie można pominąć by coś się napić i dobrze najeść przebywając w tej górskiej miejscowości.
Baza ludzi z mgły, to kultowe bieszczadzkie miejsce, które należy odwiedzić po długich spacerach połonińskich. Bar przypominający amerykańskie przydrożne bary, z zewnątrz nie zachwyca, a wewnątrz powala klimat i nie chce się wychodzić. Wieczorami w sezonie tłumy. Bar czynny jest jak go otworzą, a zamykany jak już wszyscy wyjdą. Co sezon można zakupić pamiątkowe koszulki.
Piwo piwem ale jedno z większych atrakcji miejsca to wino z nalewaka. Pół litra wina (może być grzane) powala nie jednego. Oczywiście można coś na ząb rzucić, a słynny już na całą okolice schabowy i frytki zaspokoi głód najbardziej wymagających głodomorów.
Kolejnym miejscem również znanym w Bieszczadach to Chata wędrowca. To miejsce w niestety czynne tylko w sezonie (baza czynna cały czas). Smaczne jedzenie i co chwila coś nowego. Zawsze pełno ludzi co świadczy o ciekawym miejscu i dobrej kuchni.
Jeśli chodzi o dobrą kuchnie to równie dobra jest w Starym siole, klimatyczne miejsce, starodawny wygląd i do tego fajna muzyka na żywo, a dla koneserów wina w lokalu znajduje się piwniczka z winem z całego świata.
Naleśnik gigant to prawdziwy gigant 🙂 z jagodami pychota 🙂
Kiedy w sierpniu 2017 roku byłam w Wetlinie, poszłam zjeść obiad w Starym Siole i powiem szczerze, że mile się zaskoczyłam. Wnętrze przytulne i klimatyczne, fantastycznym dodatkiem był kot, który przychodził witać się z gośćmi 🙂 Jedzenie samo w sobie bardzo dobre, nie za drogie i nie trzeba było na nie zbyt długo czekać. Dużym plusem były dania bez mięsa i jajek, bo jako lakto-wegetarianka zazwyczaj mam problem ze znalezieniem potraw odpowiednich do mojego sposobu żywenia. Niestety nie mogę się wypowiedzieć na temat pozostałych wymienionych przez ciebie miejsc, z racji tego, że żywiłyśmy się z przyjaciółkami przeważnie przygotowanymi przez siebie daniami (ciężkie życie studenta 🙂 ). Bardzo przydatny post. Jak uda mi się kiedyś wrócić do Wetliny, to na pewno zerknę do któregoś z wymienionych przez ciebie miejsc 😉